wtorek, 3 marca 2015

Krótki tekst jak spierdolić sobie życie.

Wyjazd z miasta na studia zmarnował moją szansę na dobre, dostatne życie.
W gimnazjum zawsze mówiłam że pójdę na prawo, że będę bronić bogatych przestępców i pozywać milionowe koncerny farmaceutyczne. Byłabym ustawiona do końca życia, a i nutka adrenaliny trzymałaby mnie z dala od monotonii. Chciałam być kimś,  Chciałam mieć swoje miejsce parkingowe, duży apartament w centrum miasta i VIP karnet na siłownię. Oczywiście stało się inaczej.
Czas buntu, brak chęci do nauki i pierwsze używki. 14 lat. Tak, właśnie tyle lat ma młodzież, która sięga po pierwszy mocny alkohol i lekkie narkotyki. Tylko ta dobra młodzież. Gorsza zaczyna wcześniej. Takie środowisko.
Jednak ten czas buntu nadal mógł się na coś przydać. Chodziłam na niezliczoną ilość koncertów rockowych,  czytałam tony książek, a narkotyki otworzyły mi umysł na wiele pięknych i zarazem smutnych rzeczy. Mogłam przecież pisać książki, recenzje płyt, relacje z muzycznych wydarzeń. Ale nie. Ja wchodziłam do węzła szkolnego, włączałam mansona na całą szkołę i napawałam się bólem nauczycieli. Koniec. Moje życie polegało na spijaniu cierpienia innych. Extra rozrywka, polecam.
W liceum poszłam na łatwiznę. Z czarnych ciuchów przebrałam się w krótkie kiecki i obcasiki. Manipulowanie ludzi w ładnych ciuchach jest łatwiejsze. Przygruchałam sobie jakiegoś frajera i kolejny rok na beztrosce minął. Miałam co chciałam nie wysyłając się przy tym. Całe liceum spijałam śmietankę, byłam ważna. Och tak mi się wtedy wydawało. Ważne było dobrze wyglądać i dostać to na co mam ochotę. Przestałam myśleć o przyszłości. Ostatni rok liceum spierdoliłam po całości. Maturę napisałam średnio, nie dostałam się oczywiście na prawo tylko na administrację. Wyjechałam do obcego miasta.
Oto koniec mojego życia. 4 lata później jestem w tym samym miejscu. Na drugim roku, bez tytulu, wykształcenia płynę sobie tak radośnie do mojego żałośnie kwiczącego exodus. Z gównianej pracy do mieszkania poniżej jakiegokolwiek standardu, potem na miasto, udzielać się towarzysko, aby z podkrążonymi oczami wstać znowu do pracy na 12 godzin. Noi. czasem studiować, ale to raczej bez zapału. Moi znajomi pokończyli studia, założyli firmy, robią różne dochodowe rzeczy, tatuują ludzi, edukują dzieci, piszą artykuły do gazet. Wszystkie te sprawy zazwyczaj związane są z pasją. A ja ? Zapomniałam mieć pasji.
Generalizujac całe życie fruwam sobie ponad chmurkami i mówię, że jakoś to będzie. Ale no kurwa, chyba nie będzie. Muszę się ogarnąć.
Może o tym napiszę? Napisałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz